Triathlon Energy Duathlon Energy Energy Meeting MTB Energy Run Energy Energy Events

Będę na mecie czekał na Ciebie z piwem

Triathlon energy

09.03.2018 2761

Będę na mecie czekał na Ciebie z piwem

##CZASnaCIEBIE, #imprezy, #lidzbark welski

Palił papierosy, pił alkohol, męczył się przy wiązaniu butów. Jadł to co mu wpadło w ręce. Ważył dużo za dużo, a jednak zdecydował się na czyste szaleństwo. Wystartował w triathlonie na dystansie ½ Ironmana. Czy warto było i jak do tego doszło?

To był trudny czas. Zarówno w życiu prywatnym i zawodowym doszedłem do ściany. Życie przestało mnie cieszyć. Sypało się. Nadszedł czas na zmiany. Zacząłem się przyglądać temu co dzieje się wokół mnie i we mnie. Widok nie był zbyt miły. Zobaczyłem gościa, który męczy się przy wiązaniu butów, nie stroni od alkoholu, od 16 roku życia pali papierosy, a je to co mu wpadnie do ręki. Miałem też wrażenie, że nie do końca jestem sobą. Stałem się bardziej zamknięty na ludzi. A to w moim przypadku, wygadanego gościa uznawanego za duszę towarzystwa, naprawdę było zastanawiające.

Rzuciłem się na mega głęboką wodę

Co dalej? Wystartowałem w triathlonie na dystansie ½ w Lidzbarku Welskim, koło Działdowa i Ostródy. Do przepłynięcia miałem prawie dwa kilometry. Do przejechania na rowerze 90 km, a do przebiegnięcia ponad 21 km. Sam nie wiem jak to zrobiłem. Do mety dotarłem jako ostatni. Zajęło mi to 7 godzin i 13 minut. Czy przegrałem? Nigdy w życiu. Dziś, rok po tym wydarzeniu wiem, że jestem zwycięzcą. Nagrodą jest zmienione życie. A jak do tego doszło?

Zobaczyłem ludzi niezłomnych

Pierwszy raz styczność z triatlonem miałem w 2012 roku. Mieszkam w pobliżu Suszu i to właśnie tam pojechałem zobaczyć zmagania zawodników. I od razu się zakochałem. Zobaczyłem ludzi niezłomnych. Nazwałem ich wtedy twardzielami. Imponowali mi sylwetką i siłą. Widziałem jak podczas biegu w temperaturze około 30 stopni C. w katorżniczych wręcz warunkach zmagali się sami ze sobą. Widziałem tą wewnętrzną walkę w każdym z nich. Widziałem ból. Tyle, że to nie był ból fizyczny, który malował się na ich twarzach, ale widać było jak oni rozgrywają mecz z samym sobą. To zrobiło na mnie ogromne wrażenie. 

Krok po kroku

Zacząłem przyglądać się temu sportowi z bliska. Naturalnym było sięgniecie do You Tube,  gdzie znalazłem wywiady i materiały z różnymi wskazówkami. Oczywiście nie od razu zacząłem trening. Wszystko zaczęło się stopniowo. Najpierw pojawił się bieg. Później przyszedł czas na dietę. Zaplanowałem rzucenie palenia. Wiedziałem, że najpierw muszę schudnąć by rzucić palenie, aby później nie mówić jak to przytyłem itd. Po diecie i przy regularnym już bieganiu, rzucenie palenia było czystą formalnością. Charakter na tyle mi się wyrobił, że nie miałem najmniejszego problemu z porzuceniem czegoś co towarzyszyło mi przez połowę życia. 

Rower i pływanie do treningu włączyłem w momencie, w którym uwierzyłem, że może mi się udać wystartować w triathlonie. Pomyślałem sobie, że skoro tyle już mi się udało zmienić, to dlaczego nie wystartować. Przecież „od zawsze” ta myśl żyje we mnie. Ile to razy ludzie mówią, że coś zrobią, a tego nie czynią?  A ja nie jednokrotnie wspominałem znajomym, że kiedyś to zrobię. Gdy to mówiłem sam miałem uśmiech na twarzy, a reakcja znajomych raczej była potwierdzająca mój stan fizyczny w tamtym czasie. A jednak się udało…

Nie spałem noc przed zawodami
Start i udział był konsekwencją moich poprzednich działań. Postanowiłem, że rzucę się na głęboką wodę. Wysłałem zgłoszenie. Jak się bawić to na całość. Wybrałem dystans 1/2 Ironmana. W dzień przed startem pojechałem na miejsce, by dokładnie przyjrzeć się temu z czym miałem się mierzyć. Gdy zobaczyłem jaki mam dystans do przepłynięcia to nogi lekko się mi ugięły. Jak pomyślałem o rowerze doszedłem do wniosku, że chyba jednak zwariowałem. A trzeba wiedzieć, że rower zakupiłem dwa miesiące przed startem. Nawet nie zdążyłem kupić pedałów z blokami. Prawda była także, że biegałem jedynie w miarę regularnie. No cóż słowo się jednak rzekło.

Odwrotu nie było

Gdy stanąłem na starcie Triathlon Energy w Lidzbarku nie było odwrotu. Było to też nieco zabawne, ponieważ wszyscy zawodnicy patrzyli na mnie z lekkim uśmiechem. Byłem jedynym bez pianki, która jak wiemy wiele ułatwia. Dodatkowo wyróżniałem się wzrostem i wagą. 190 centymetrów przy 105 kilogramów wagi robiło różnicę. Wejściu do wody towarzyszył nie mały strach. W nocy spałem tylko dwie godziny rozmyślając o tym co mnie czeka. Prawie dwa kilometry do przepłynięcia w jeziorze. Ku mojemu zdziwieniu i ogromnemu zadowoleniu, co widać na zdjęciu, udało się przepłynąć cały dystans. Jako ciekawostkę powiem, że nie pierwszy raz, bo całą noc pływałem w myślach.     

Znalazł się triathlonista. 105 kg na rowerku

Wejście na rower przebiegło sprawnie. Pierwsze 30 km przemknęło w emocjach i na adrenalinie szybko i przyjemnie. Później zaczęły się schody. Ponieważ niewiele jeździłem, a swoje ważyłem, to siodełko dało mi o sobie znać. Dodatkowo zaczęli mnie wyprzedzać kolejni zawodnicy. A nie było ich aż tak znowu wielu, bo zaledwie pięciu. To nie było miłe. Aby nie myśleć o kryzysie, który przyszedł dość szybko, zacząłem sam z siebie żartować. Powtarzałem sobie: Znalazł się triatlonista, 105 kg na rowerku. Po przejechaniu nieco powyżej połowy, uwierzyłem że może mi się udać i za chwilę zacznę bieg. Czas na to, aby zmieścić się w limicie zaczął nieubłagalnie mi uciekać. Ale postanowiłem się tym nie przejmować .

To było niesamowite

W końcu dotarłem do drugiej strefy zmian. Sam w to nie wierzyłem. Pomyślałem, że jest to niesamowite. Po raz pierwszy w życiu przepłynąłem taki dystans i przejechałem na rowerze 90 km. Szok. Rozpoczynający się bieg nie pozostawiał złudzeń. Nie będzie łatwo. Podbieg po zejściu z roweru mówił wyraźnie: Łukasz będziesz miał kłopoty. Postanowiłem się jednak nie poddawać. Skoro udało mi się dotrwać do tego punktu, to nie poddam się tak łatwo.

Wsparcie od zawodników

W biegu mijając się z innymi zawodnikami otrzymałem bardzo dużo wsparcia. To wspominam najwspanialej. Niesamowite jak tak niewielkie gesty, krótkie słowa typu: „Dajesz! Dajesz! Dasz radę, spokojnie! Czy zdanie, które dało mi dużo otuchy: „Będę czekał na ciebie z piwem na mecie” – usłyszałem od jednego z zawodników, Arka. Nie brakowało ludzi, którzy towarzyszyli mi tylko na krótkim odcinku, abym zapomniał o bólu. Ostatnie kilometry. Byłem totalnie odcięty. Nieobecny. Wzrok skierowany na buty. Kątem oka dostrzegłem nogi stojących przy trasie. Zapytałem jedną z takich osób czy jeszcze biegnę, czy już idę. Odpowiedz mnie nie zaskoczyła: Sam nie wiem – usłyszałem.

Przetrwać!

Przetrwać! Tyle co mogę zrobić! – mówiłem do siebie.  

Słyszałem gościa jadącego za mną na rowerze jak podaje przez krótkofalówkę do organizatorów, że jeszcze biegnę, i niech zaczekają.

Masakra. Jestem ostatni. Kolejny dół. Czy faktycznie? Dziś uważam nieco inaczej. Dotrwałem do końca. Ukończyłem 1\2 Ironmana z czasem 7h13min. I zwyciężyłem! A nagrodą  jest nowe życie. I wciąż podziwiam wszystkich triatlonistów. Teraz nawet znacznie bardziej.

Łukasz Końpa

Foto: Agnieszka i Marcin Dybuk

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Partner Tytularny Cyklu

Official Time Keeper

Official Time Keeper

Patron medialny cyklu

Organizator